Po kilkunastominutowej drodze autobusem, Pan kierowca wysadził nas przy kościele w Jadownikach i tym samym skazał na pieszą wędrówkę na Bocheniec:
Kiedy zmęczeni dotarliśmy na sam szczyt, każdy zajął swoje miejsce i, jak to na plenerach bywa, zaczął szkicować:
Kolejną atrakcją było ognisko. Niektórzy przynosili drzewo:
Inni próbowali je łamać:
A pozostali układali:
Po ponad godzinie, kiedy wszyscy naładowali akumulatory i napełnili swoje brzuchy, wyruszyliśmy dalej.
Na koniec chciałam podziękować wszystkim, za miło spędzony czas, moim przyjaciółkom bez, których byłoby ciężko i Kasztanowi dzięki, której tak naprawdę pojechaliśmy. Jeszcze raz dzięki i do następnego razu!
W końcu duże zdjęcia! Było super ^ ^
OdpowiedzUsuń